poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział I cz. 2/6

Wpis miał być wcześniej, miał być też dłuższy, ale cały weekend spędziłam zaganiając daniele w błocie po pas i wypatrując dzików o 5 nad ranem. Takie już życie studenta. A teraz znienacka wyskoczyła na mnie sesja. Może coś się przez ten czas pojawi, ale szczerze w to wątpię. Dzisiaj nieprzyzwoicie krótki kawałek, to, co zdążyłam napisać jeszcze przed weekendem. 

* * *

Stary pirat miał rację w jednym - Nataku go nie doceniał. Sam Castiel był na siebie wściekły. Jak mógł nie sprawdzić, nie wysunąć sztyletu z pochwy. Zorientował się, że ma do czynienia z tanią podróbką dopiero w kabinie, kiedy z na pierwszy rzut oka misternie wykonanej rękojeści, odpadł szafir. Kapitan schylił się po niego i podniósł do światła. Szkiełko. Ładne, dobrze zrobione, ale w dalszym ciągu szkiełko.
 W tym samym czasie, w którym Nataku dopływał do brzegu, Castiel ryknął z wściekłością i rzucił bezwartościową podróbką o ścianę, strącając przy okazji świeczkę ze świecznika. Zdusił płomyk butem i rozmyślał gorączkowo, analizując sytuację.
Replika była zbyt doskonała, nie została zrobiona na szybko. Czy chłopak wiedział, co zawierała szkatułka? Czy wiedział, czym tak naprawdę jest ten sztylet, jaką ma wartość? Niewykluczone, ale bardziej prawdopodobne było, że ktoś go wynajął. Ktoś, kto wiedział dokładnie, jakiej wielkości były kamienie, jakiej długości ostrze. Yuan był tylko narzędziem, mózgiem operacji był ktoś inny. Tylko kto?
Dlaczego tego nie sprawdziłem? Mruknął do siebie. Ale doskonale wiedział, dlaczego. Sztylet zawładnął jego umysłem, rzeczy, które mógł z nim osiągnąć śniły mu się po nocach. Polował na niego latami, a kiedy wreszcie go zdobył, został skradziony. I to przez idiotę, który nawet go nie używał. Czekał na tę chwilę od tak dawna, chciał być sam, kiedy nastąpi. A teraz przez bezsensowną zachciankę znowu go stracił. 
Wyszarpnął zza pasa szablę i zaczął siekać nią stół, raz za razem. Drewno było mocne i tylko szczerbiło ostrze, ale nic go to nie obchodziło. Po kilkunastu uderzeniach opadł z sił i patrzył na swoje dzieło oddychając ciężko. To nie był dobry moment na wpadanie w furię. Chłopaka wyrzucili za burtę kilkanaście minut temu. Powinien dopływać już do brzegu. Jest mokry i wyczerpany, musi się ogrzać i wysuszyć ubrania, inaczej zamarznie. Sakwa na pewno zamokła razem z nim, nie będzie miał odzienia na zmianę.
Tak to właśnie wygląda, kiedy się okazuje miłosierdzie. Jeśli poderżnąłby chłopakowi gardło, załoga zerwałaby z niego ubrania i porozdzielała łupy. Sztylet musiał mieć przy sobie, bo przez cały czas wykonywania roboty towarzyszyli mu ludzie Castiela.
Wyszedł z kajuty i ruszył wąskim korytarzem, kierując się na pokład. Kiedy znalazł się na górze machnął na jednego z piratów. Mężczyzna przyniósł mu lunetę. Kapitan spojrzał na ląd. W pobliżu była mała wioska, jedna z tych, które nie mają nawet nazwy. Pełno takich na wybrzeżach Doirtu, tam gówniarz będzie musiał szukać schronienia. W innym kraju ciężko byłoby go znaleźć, mógłby zapłacić pierwszemu lepszemu mieszkańcowi za gościnę, ale w Doircie nie lubili obcych, szczególnie w takich odosobnionych osadach. Jedynym wyjściem jest karczma, tam go znajdą.
Castiel przyłożył lunetę do oka i przyjrzał się dokładniej wiosce. Mała, ale wystarczająco duża, żeby stawić opór. Na pokładzie miał niecałe dziewięćdziesiąt osób, większość zaprawiona w boju. Ale Doirtanie byli wielcy i silni, musieli tacy być, żeby przetrwać na tej ziemi. Atak na ich terenie to zbyt duże ryzyko. 
Nie, żeby mieszkańcy chcieli oddawać życie za jakąś przybłędę. Problem leżał w czystej nienawiści, jaką żywili do siebie piraci i Doirtanie. Mieszkańcy tej kupy lodu kiedyś sami prowadzili rozbójnicze życie, napadali na wybrzeża Calante, kradli, palili i gwałcili. Problem był na tyle poważny, że któryś z królów wiele lat temu oddał im niewielki obszar na uprawy i hodowle. Z czasem ludzie zaczęli się zmieniać, z wojowników przerodzili się w rolników, a ich dotychczasową niszę zajęli piraci, wyrzutki z całego świata. Rzadko atakowali ziemie Doirtu, były znacznie biedniejsze, niż opływające w luksusy miasta Calante. Ale morze zawsze było domeną Doirtan, którzy na całej sytuacji zyskali podwójnie. Nie grabili już ziem na południu, a statki pirackie, więc finalnie wszystkie dobra i tak trafiały do nich. Doirtanie zaatakują dla samej uciechy płynącej z zabicia kilku piratów.
Ale był tak blisko, tak bardzo blisko. Jeśli odpuści teraz już nigdy nie zobaczy sztyletu, był tego pewien. Albo zobaczy go w rękach kogoś innego.
Próbował desperacko wymyślić jakiś plan, rozglądając się cały czas po osadzie, szukając czegoś, co dałoby mu przewagę. Od południa rozciągały się wielkie klify, wioska leżała pod nimi. Gdyby podpłynęli od tamtej strony, pozostaliby niezauważeni do ostatniego momentu. Wtedy mogliby wykorzystać działa. Tak mała wioska na pewno nie miała żadnych armat, nikt by jej nie zaatakował, bo nie było po co.
Castiel uśmiechnął się pod nosem. Całą sytuację dało się jeszcze naprawić.


13 komentarzy:

  1. Szkoda, że tak krótko, ale rozumiem. Hah, czyli chyba wyjaśniło nam się, co zdarzyło się w poprzedniej części. Czyli teraz mogę liczyć na walkę i oficjalne rozpoczęcie przygody? I czym jest ten sztylet? Normalnie nie daje mi to spokoju. Mam nadzieję, że w miarę szybko dowiem się. ;)
    Chciałam również podziękować za Twoje miłe i ciepłe słowa na temat mojego bloga.
    I jeszcze jedna kwestia... zaintrygowałaś mnie swoją notką autorską na początku. Mogę zapytać, co studiujesz? :D
    Oczywiście, czekam na dalszą część z ogromną niecierpliwością. Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I właśnie sama myśl o tym - że będzie coraz więcej pytań - sprawia, że po prostu chcę więcej. Naprawdę nie mogę doczekać się już kolejnego (mam nadzieję, że dłuższego) rozdziału. ;)
      Oo, to naprawdę kogoś musi już interesować, bo osobiście nie wybrałabym takiego kierunku. Ale kto, co woli. Mimo to, ciekawe. :D

      Usuń
  2. Krótko, ale treściwie. Intryguje jednak, czym byl sztylet? Dlaczego zarówno pirat,jak i bohater (wybacz, ale o tej godzinie nie pamiętam już imienia) tak bardzo go pragnęli? Był tak cenny za sprawą szlachetnych kamieni, czy niecodziennych możliwości?
    Rzeczywiście, miłosierdzie okazane Yuanowi (tak?) to była głupota i chyba żaden pirat tego nie czyni, przeca oni nie mają litości. ;)
    W tym poście dowiadujemy się nieco więcej na temat krainy, choć wciąż mi mało, ale to dlatego, że jestem fanką barwnych opisów pobudzających wyobraźnię :) Widzę, żeTy raczej stawiasz na akcję. No i... czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję, że nie każesz nam czekać zbyt długo.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraina jest dość złożona, ale nie chciałam wprowadzać jednocześnie w nowe postaci i świat, na razie skupiłam się tylko na rozpoczęciu akcji. Po pierwszym rozdziale zostaniesz zarzucona opisami, mitologią, historią i geografią, bez obaw ;p. Całość jest o tyle rozległa, że chyba wrzucę niedługo mapę świata, którą narysowała mi dawno temu siostra, żeby wiadomo było, o czym mowa.
      A dlaczego Castiel zdecydował się na taką głupotę jak oszczędzenie Nataku - że tak powiem dowiemy się w następnym odcinku.

      Usuń
    2. Już nie mogę się doczekać, naprawdę! :)

      Usuń
  3. Serdecznie zapraszam do poddania się ocenie na ocenialni http://ocenialnia.blogspot.com/
    Lorie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :) Zostałaś nominowana do Liebster Award, zapraszam na draganowie.blogspot.com. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu nadrobiłam zaległości. Rozdział krótki, ale rozumiem. Szanuję, że przed sesją znalazłaś czas na wrzucenie.
    Rozdział jak zawsze na najwyższym poziomie. Pozostaje tylko czekać na krok Castiela i rozwinięcie akcji.
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zmieniaj choć czcionkę jak wtrącasz przeprosiny czy coś innego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, można pomyśleć, że to kolejna część właściwego tekstu.To musi wprowadzać zamęt. Poprawiam i dziękuję za radę.

      Usuń
  7. Jedni wolą krótkie rozdziały, drudzy dłuższe. Mnie pasują akurat te drugie, szczególnie jak opowiadanie jest ciekawe. Inaczej ledwo zacznie się czytać, a już trzeba kończyć ; )
    Tak chyba ma już każdy. W przypływie radości z osiągniętego celu, na który pracowało się trochę czasu, przestaje się myśleć racjonalnie. I dlatego pirat nie przeszukał dokładnie Nakatu. Plus fakt, że najwyraźniej nie doceniał go i nie sądził, iż ten może go oszukać.
    Przynajmniej poniekąd wyjaśniło się, co dokładnie stało się pod koniec poprzedniego rozdziału. Ogółem, to myślałem, że Yuan do wioski dotarł po kilku miesiącach czy coś. A tu takie zaskoczenie, że wszystko dzieje się praktycznie tego samego dnia. W sumie, to Nakatu trochę głupio postąpił. Przecież mógł podejrzewać, że pirat od razu zechce zobaczyć swoją nową zdobycz i spostrzeże się, że został wyrolowany. I przewidzieć, że szukanie schronienia w pierwszej napotkanej wiosce nie będzie aż tak dobrym pomysłem. Z drugiej strony, skoro był przemoczony, to rzeczywiście powinien jak najszybciej się gdzieś schronić, bo, jeśli dobrze wnioskuję, jest tam zimno. W końcu na ziemi leżał śnieg. Więc przemoczony Yuan winien drżeć z zimna i ledwo co mówić. Przynajmniej nie siedziałby sobie ot tak w karczmie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naładowanie dział i przygotowanie się do ataku na wioskę zajęło wystarczająco długo, żeby Nataku był w stanie trochę wrócić do życia. Faktycznie, może powinnam wspomnieć, że jego ubrania nie były jeszcze całkiem suche albo że próbował kupić płaszcz, powinnam wspomnieć chociaż, w jakim stanie do karczmy przybył. Do poprawki.

      Usuń
    2. Nieważne, bardzo podoba mi się twój blog, bo lubię zarówno akcję, jak i opisy (byle tylko dobrze zrobione). Coś czuję, że zostanę tu na dłużej ;)

      Usuń