Chcę pisać, bo lubię. Co z tego wyjdzie, to się okaże. Dzisiaj tylko mała próbka. Szablon? Szablonem zajmę się później.
* * *
Tego roku zima miała przyjść szybko. Jesień dopiero zaczęła zastępować lato na południu, a na północy już zdarzały się przymrozki. Takie już były wątpliwe uroki Doirtu. Kiedy nie toniesz w śniegu, toniesz w błocie .
Doirtanie kochali swoje ziemie szczerą miłością, ale oni byli twardoskórymi ludźmi o sporych rozmiarach, a każdy, kto spojrzałby na Nataku powiedziałby, że zawędrował daleko od domu.
Nie, żeby chłopak rzeczywiście kiedyś miał dom.
Znał jednak pojęcie bezpiecznego miejsca i wiedział, że teraz się w takim nie znajduje. Dwaj rośli mężczyźni, którzy pachnieli, jakby nigdy w życiu nie mieli kontaktu z wodą, za to dużo z alkoholem, trzymali go pod ramiona. W jakiś znany tylko ludziom żyjącym na morzu sposób utrzymywali się w pionie bez problemu, jakby kołysali się razem ze statkiem. Nataku zerknął na jednego z zazdrością, sam miał wrażenie, że zaraz zwróci wszystko, co zjadł przez ostatnie dwa dni. Kapitan okrętu, na którym się znajdował nie ułatwiał sprawy, chodząc w kółko i szturchając go od czasu do czasu w brzuch, prowadząc monolog.
— Ale ty jesteś za młody, chłopcze, o wiele za młody, żeby wiedzieć, jak działa ten świat. Naprawdę myślałeś, że dostaniesz swoją działkę? Jakie to urocze! — Co jakiś czas spoglądał łakomie na szkatułkę, którą Nataku własnoręcznie tu przyciągnął. Jak na takie maleństwo dużo ważyła. - Przyznaję, ruszasz się nieźle i może bym i nawet przyjął cię do załogi...
Nataku spojrzał mężczyźnie w oczy starając się, żeby wydawały się pełne strachu, ale też i z błyskiem nadziei. Tamten uśmiechnął się zwycięsko i kontynuował swój wywód. Chłopak nie był nawet w połowie w tak opłakanym położeniu jak jego rozmówcy się wydawało, ale to się mogło szybko zmienić, jeśli tamten się zorientuje. Dużo ryzykował opróżniając zawartość szkatułki zanim ją przyniósł.
— ...więc byłbyś niezłym nabytkiem. Ale nie pomyślałeś o jednym.
Pirat znowu podszedł do Nataku i szturchnął go w brzuch. Tym razem prawie wywołało to odruch wymiotny.
— Nie pomyślałeś, że ja mogę wiedzieć, co jest w szkatułce i czego szukam. — Z pół kamizelki wyjął mały kluczyk na łańcuszku — A teraz wiem, że czegoś w niej nie ma. Nie jest na tyle ciężka, żebym nie zauważył, że coś z niej zniknęło. - W jedną rękę chwycił szkatułę, drugą otworzył zamek i rozchylił wieko, przysuwając zawartość prosto do twarzy więźnia. - Powiedz mi, czego brakuje?
Nataku westchnął teatralnie.
— Masz mnie - powiedział — Jest w lewym bucie.
Na skinienie kapitana jeden z mężczyzn podtrzymujących Nataku schylił się i wyjął stamtąd sztylet w zdobionej pochwie.
* * *
— Wiesz, może nawet bym się nie zorientował — mówił pirat, kiedy jeden z jego ludzi popychał Nataku w stronę burty — Gdyby nie to, że na pierwszy rzut oka widać, że nie można ci ufać.
— Ranisz mnie. — Chłopak nie stawiał oporu. Wiedział już, że go nie zabiją, kapitan mógł sobie mówić, co chce, ale widocznie czuł do niego sympatię.
— Nie zrozum mnie źle, śliczny z ciebie chłopczyk. Nawet zbyt śliczny, jak na mój gust. Miałbyś ciężkie życie na statku... chyba, że by ci się spodobało zabawianie chłopaków. - Ryknął śmiechem, jakby powiedział coś wyjątkowo zabawnego. Nataku puścił tę uwagę mimo uszu,bardziej zirytowało go ponowne szturchnięcie. — Chodzi o to, że od razu widać, kim jesteś. Niski, chudy i blady. Czarne włosy proste jak drut, prawdziwa ślicznotka. Rzadko widzimy Yuan poza granicami ich kraju. No, w sumie rzadko ktokolwiek przekracza granice Yuan. Tacy jesteście tajemniczy, tacy cwani. Nigdy nie ufaj nikomu z Yuan.
— U nas mówią to samo o Calantczykach.
— Tym lepiej, że Yuan i Calante kombinują teraz coś razem. — Nagle uśmiech znikł z jego twarzy. — Dobrze, chłopcze. Wybaczam Ci, że chciałeś mnie oszukać. Ale dalej mnie to boli. Więc daruję ci życie, ale... wiesz, nie wiem, czy dla zdrajcy chcemy przybijać do brzegu.
Bez zbędnych ceremoniałów wyciągnął rękę i pchnął chłopaka za burtę. Nataku pierwszy raz odkąd wszedł na statek poczuł przez chwilę autentyczny strach.
— Mam nadzieję, że umiesz pływać! — Krzyknął za nim pirat.
* * *
Dwadzieścia minut później mewa przyglądała się z zaciekawieniem, jak wycieńczony młodzieniec wypełza z wody na plażę. Stanął na nogach i wyglądał, jakby zastanawiał się, czy paść na ziemię i umrzeć, czy pójść dalej. Odpoczynek byłby jednoznaczny ze śmiercią, nawet najładniejsza doircka pogoda nie sprzyjała głupcom, którzy przemoczeni narażali się na smaganie przez lodowaty wiatr. Chłopak ukląkł, jakby się poddał, ale w rzeczywistości wyciągnął z buta zawiniątko. Rozwinął je i z uśmiechem spojrzał na pięknie zdobiony sztylet. Może nie w pięknym stylu, ale wygrał tę rozgrywkę.
Łał. Jestem pod niemałym wrażeniem. Bardzo mi się podoba prolog. I tematyka. Pełno w blogosferze bajeczek o zakochanych nastolatkach, fantasy romansów i innych takich. A tutaj spadasz mi z nieba z naprawdę dobrym kawałkiem fantastyki, jak mniemam.
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę dobrze, jedyne, co odrobinkę razi, to zapis dialogów. Brakuje półpauz (pauz) i podstawowych zasad stawiania wielkich liter po myślnikach (pauzach).
Poza tym naprawdę spodobała mi się historia już od początku. Gra pozorów pomiędzy dwoma ciekawymi charakterami. Pozdrawiam i idę czytać dalej!
Zostawiłaś komentarz u mnie, więc postanowiłam zajrzeć do cb :D
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie swoim opowiadaniem ;) Lubię takie klimaty *-*
Dlaczego tu przybyłem? Nie, żeby się odwdzięczyć. Nie bawię się w obserwowanie za obserwowanie, komentarz za komentarz. Nie. Przybyłem tutaj wiedziony ciekawością. Mam dość dużo wejść na bloga i mało kto zostawia po sobie komentarz. Dlatego byłem zaintrygowany, co takiego piszesz u siebie.
UsuńWedług mnie, prolog jest taki, jaki powinien być. Intryguje i kusi do zagłębienia się w następne rozdziały. Nie wyjaśnia za wiele, ba, wręcz daje mnóstwo szczegółów, nad którymi można się bez końca zastanawiać. Co to za chłopak, co to za rasa, co to za sztylet, dlaczego w ogóle zabrał się na łajbę? Jeśli dowiem się tego w kolejnych rozdziałach, to zostaję ; )
Jedyny lekki zgrzyt znalazłem pod koniec prologu. Jakbym wycieńczony wypełznął z wody, z pewnością nie stanąłbym od razu na nogach ; ) Jednak przyznaję, nie było napisane po jakim czasie to zrobił, ale można dopowiadać sobie, że po tym, jak pojawił się na lądzie.
Pozdrawiam,
A.J.
Geniusz ze mnie. Przez przypadek odpowiedziałem jakiejś osobie zamiast dodać osobny komentarz X)
UsuńMyślę, że obawiał się, że jak chwilę poleży, to nie wstanie ;). Nataku nie mógł sobie pozwolić na leżenie w mokrych ciuchach na plaży w tak zimnym klimacie, w uniwersum The Cave nie ma tak wygodnie, że antybiotyk i zwolnienie na 2 tygodnie z pracy. Czasem jest tak, że człowieka pcha do przodu sama siła woli.
UsuńInteresujące...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń